Ludzie, którzy wierzą w bajki

środa, 25 kwietnia 2012

4.The chase is on, I feel as though, my time has come

-Gotowe -powiedziała Helena po dwóch godzinach montowania. -Chcesz zobaczyć? -odwróciła laptopa w moją stronę. Odtworzyłam filmik. Był... dość interesujący. Kiepska ze mnie aktorka, ale Helena zrobiła z tym materiałem wszystko, co mogła.

-I jak ci się to podoba? -spytała przyjaciółka, kiedy skończyłyśmy oglądać.
-Fajne -powiedziałam zdawkowo. Helena w odpowiedzi wytrzeszczyła oczy.
-Fajne? Tylko fajne? -spytała powoli.
-Nie... Pomysł jest świetny, ale... -wpadłam jej w slowo.
-Przecież to jest ZACZEPISTE!!! -tym razem to ona przerwała mnie.
-Tak, pewnie -przytuliłam ją, żeby nie poczuła się urażona. Po chwili delikatnie uwolniła się z mojego uścisku.
-To jak? Wysyłamy? -zapytała.
-Jasne, że tak -powiedziałam. Helena włożyła w nasze prace tyle serca, że byłoby szkoda to zaprzepaścić.  Zalogowała się na poczcie i wysłała zdjęcie ściany w moim pokoju. Po chwili ja zrobiłam to samo z filmikiem.
-Gotowe -powiedziałam. Obie odetchnęłyśmy z ulgą.

***

 Wchodząc do domu, potknęłam się o dwie wielkie walizy stojące przy drzwiach. Zdziwiło mnie to. Czyżby Toula wyjeżdżała z powrotem?
-Cześć wszystkim! -krzyknęłam, zdejmując buty.
-Przyjdź do kuchni -odpowiedziała krótko mama. Trochę mnie to zdziwiło. W kuchni odbywają się tylko ważne rozmowy, a nie przypominałam sobie, żebym coś przeskrobała. Przecież nawet się nie spóźniłam! Co się mogło stać?

Weszłam ostrożnie do ciasnego pomieszczenia i usiadłam na krześle.
-Ja nic nie zrobiłam -powiedziałam od razu, patrząc gniewnie na siostrę. Byłam prawie pewna, że siedzimy tu z jej powodu. Przed nimi Toula udawała niewiniątko, a wcale taka nie była. Pewnie postanowiła naskarżyć na mnie rodzicom w jakiejś błahej sprawie.
-Nikt cię o nic nie posądza, Heleno -powiedział tata. -Po prostu zaistniały pewne nieciekawe okoliczności, w wyniku których musimy obciąć ci kieszonkowe.
No nie. Znowu. Właśnie miałam zaprotestować, ale po chwili zrezygnowałam.
-Znowu? -spytała Toula. Trochę mnie to zdziwiło. Poprzednim razem nie próbowała się za mną wstawić. Postanowiłam w ciszy zaczekać na dalszy rozwój wypadków. -Przecież to samo było dwa miesiące temu.
-Może o tym nie słyszałaś, córeczko, ale nasz kraj jest na skraju bankructwa i trzeba oszczędzać -odparła jej mama.
-Poza tym, ciebie i tak to nie dotyczy -poparł ją tata. -Nie dostajesz od nas kieszonkowego.
-Ale to niesprawiedliwe! -wykrzyknęła Toula. -Myślicie, że Helena nie ma swoich wydatków?
-Uspokój się, Toula -powiedziała mama.
-Jak możecie ją tak wykorzystywać? -krzyknęła moja siostra. Byłam w lekkim szoku. Czyżby Toula postanowiła wreszcie pokazać pazurki? Dlaczego akurat teraz?
-Dobrze, niech wam będzie  -westchnęła mama, podając mi banknot o nominale pięć euro. -Ale wrócimy do tej sprawy za miesiąc lub dwa.
-Świetnie -powiedziałam i wyszłam, zostawiając rodzinkę w kuchni.

Weszłam do pokoju i starannie zamknęłam drzwi. Pochyliłam się i wsadziłam rękę pod łóżko. Wyciągnęłam stamtąd pudełko po butach, do którego włożyłam otrzymane od mamy pieniądze. Przeliczyłam całą zdeponowaną w "sejfie" kwotę. Powinno wystarczyć. Ponownie umieściłam pudełko pod łóżkiem. Usiadłam przy biurku i wzięłam do ręki ołówek. Właśnie stawiałam pierwsze kreski, gdy do pokoju weszła Toula.
-Za pół godziny mam prom -powiedziała i usiadła na łóżku.
-Dziękuję za to, że się za mną wstawiłaś -powiedziałam.
-Nie ma za co  -odparła, strzepując ze spódnicy nieistniejący pyłek. -Ostatnio w ogóle nie było cię w domu i nawet nie miałyśmy okazji porozmawiać.
To było takie... nieoczekiwane. Zupełnie jakby przez ostatnie lata nie donosiła na mnie rodzicom przy każdej okazji. Jak wtedy, kiedy byłyśmy siostrami i najlepszymi przyjaciółkami jednocześnie. Zanim zaprzyjaźniłam się z Heleną.
-U mnie wszystko w porządku -powiedziałam. Korciło mnie, żeby powiedzieć jej o konkursie, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. A może ta kochająca siostrzyczka to tylko maska? Z nią nigdy nic nie wiadomo. -Jedź już, bo się spóźnisz.
-Do zobaczenia -powiedziała lekko zawiedziona i wyszła z pokoju.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział jakiś taki dziwny.  Ale zawsze jest. Dedykuję go wszystkim, którzy to czytają, a szczególnie:
Mii- za jej piękne opowiadanie
Kiniom (obu) -za całokształt (i to, że dopiero w poniedziałek ogarnęłam, że jest was dwie)
Anku (dawniej Datura Purple Queen) -za genialne opowiadanie
Nicely- posłużę się cytatem z Czesława Mozila (może nie być dokładny w 100%, bo pisany z pamięci): "Coś masz. Ja nie wiem, co to jest, ale ty to masz".
Moim kochanym "wampirom": WeroMinisi, Scarlett i Dream/After/Harry Styles(jak Ty się właściwie nazywasz, Olu?)- za to, że są ze mną, odkąd odkryłam onet.blog (nawet, jeśli tego nie czytają)
Jeśli o kimś zapomniałam, przypomnijcie się w komentarzach.
Kocham Was, Fanmily!!!

niedziela, 15 kwietnia 2012

3. It's like you're here, you're haunting me

Siedzieliśmy naprzeciw siebie na jego łóżku.
-Jak ci minął dzień? -spytał.
-Niespecjalnie -odparłam, opierając się o niego. Objął mnie delikatnie. Położyłam głowę na jego ramieniu.
-Teraz sprawimy, że dzień będzie lepszy -powiedział z błyskiem w oku. -Co ty na to?
-Jestem za -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Ujął moją twarz w swoje dłonie i przysunął tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Trwaliśmy tak przez kilka chwil. Potem pocałował mnie delikatnie.

W tym momencie otworzyły się drzwi. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Do pokoju weszła Lucy, jedna z opiekunek obozu.
-Horan, czy wiesz może, gdzie jest... -urwała na nasz widok.

Obudziłam się z krzykiem. Co to ma być? Przecież to było tak dawno. Nie wspominałam tych wydarzeń przez ostatnie lata. Dlaczego to wszystko śni mi się akurat teraz?


Spojrzałam na zegarek. Była szósta rano. Trochę wcześnie, ale wiedziałam, że w takim stanie nie zasnę. Byłam zbyt roztrzęsiona. Wstałam z łóżka. Usiadłam na krześle i zapatrzyłam się na szkic Heleny na ścianie. Mój wzrok spoczął na podobiźnie Jaya. Odruchowo zaczęłam nucić "I'll be your strenght". Była to moja ulubiona piosenka, na dodatek kojarzyła mi się z Jayem. Wyszłam na balkon zaczęłam śpiewać nieco głośniej.

***
Otworzyłam oczy i usłyszałam... śpiew. Dziwne... Nie kojarzyłam nikogo, kto by tak pięknie śpiewał. Cicho wstałam i skierowałam się w stronę balkonu, bo to właśnie stamtąd dochodziły dźwięki. Na miejscu spotkałam... Cindy.
-Ty śpiewasz? -zapytałam skonsternowana. -Cindy odwróciła się na pięcie z lekko przestraszoną miną.
-Nieważne Nie wspominajmy o tym.-machnęła ręką. - Po prostu musiałam się uspokoić.
-Ale to było piękne! -zaprotestowałam żywo. Po chwili dotarła do mnie druga część jej wypowiedzi. -Uspokoić? -zapytałam. -Co się stało? -podeszłam bliżej.

Ku mojemu zaskoczeniu, Cindy zaczęła się konwulsyjnie trząść, a z jej oczu pociekły łzy. Przytuliłam ją mocnno.
-To wszystko do mnie wraca -szepnęła. -Nie mam pojęcia dlaczego.
-O co ci dokładnie chodzi? -zapytałam, chociaż miałam już pewne podejrzenia.
-Nial -powiedziała, szlochając. -Znowu mi się śnił. Wczoraj też. Nie wiem dlaczego. Przecież minęło tyle czasu. -dodała. Teraz już wszystko rozumiałam. Na jej miejscu też bym się zdenerwowana. Po tym, co ten drań jej zrobił...

Odruchowo zacisnęłam dłonie w pięści. Gdybym tylko dostała go w swoje ręce... Po chwili uspokoiłam się. Nie powinnam tracić czasu na wygrażanie. Muszę jakoś pomóc Cindy się uspokoić.
-Cii, już dobrze -szepnęłam, gładząc ją po plecach. -Nie smutaj, Kopciuszku. To tylko sen. Teraz masz inne rzeczy na głowie -dodałam, klepiąc ją lekko po potylicy.

***

Po pół godzinie byłyśmy już ubrane i dogadywałyśmy szczegóły przy śniadaniu.
-W takim razie przyjdę w piątek z farbami i całym inwentarzem -powiedziała Helena. -Jak ściana będzie schła, wymyślimy scenariusz, a kręcić będziemy w sobotę, zgoda?
-Jestem za -odparłam, zadowolona, że poprzednie wydarzenia poszły w niepamięć.
-To do piątku -powiedziała przyjaciółka do mojej mamy. Ta w odpowiedzi skinęła jej głową. O tej porze nie była jeszcze w stanie normalnie funkcjonować.

Przed domem uściskałyśmy się na pożegnanie.
-Do zobaczenia -powiedziałam. Helena odeszła parę kroków, odwróciła się i pomachała mi.
-Happy ThursJay! -wykrzyknęła i poszła.
-Happy ThursJay -powiedziałam cicho i poszłam do domu.

piątek, 6 kwietnia 2012

2. Cause we are uncontrollable and we don't do predictable

W samochodzie panowała cisza. Byłam zbyt zdenerwowana, żeby przynajmniej włączyć muzykę. Leżąca na moich kolanach koperta z logo kuratorium paliła żywym ogniem. Helena i tata musieli wyczuwać moje zdenerwowanie, bo od czasu odebrania koperty nie odezwali się ani słowem. Niech wyniki będą pozytywne. Błagam.

W domu zastaliśmy lekko podenerwowaną mamę.
-I jak? -spytała od razu.
-Jeszcze nie otworzyliśmy -odpowiedziała jej Helena. -Cindy chciała wrócić do domu.
-Otwieraj -ponaglił mnie tata. Spojrzałam na białą kopertę, która tak mnie przerażała. Podałam ją mamie.
-Nie dam rady -wyszeptałam. -Zrobisz to za mnie? -poprosiłam. Mama od razu wzięła ode mnie kopertę.
-Pamiętaj, kochanie, że to nic nie zmienia. I tak jesteśmy z ciebie dumni -powiedziała, rozrywając biały papier. Wyjęła kilka kartek.
-Zaimis Cinderella, urodzona siedemnastego marca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego... -zaczęła czytać mama.
-Dalej -ponaglił tata. -Za trzy godziny mam prom.
Mama Wczytała się w kartkę. Po chwili jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
-Cindy! Masz siedemdziesiąt dziewięć procent! -wykrzyknęła.
-Co takiego? -spytałam. Wyrwałam jej kartkę z ręki. Rzeczywiście. Ja, osoba, która nigdy nie chodziła do żadnej szkoły, zdałam maturę rok wcześniej i uzyskałam siedemdziesiąt dziewięć procent? Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-Gratuluję! -Helena rzuciła mi się na szyję.
-Jestem z ciebie dumny -powiedział tata, gdy przyjaciółka dała mi już odetchnąć. -Czas pomyśleć o przyszłości. Rozumiem, że wkrótce wrócisz do treningów, mam rację?
-Możemy na razie o tym nie myśleć -poprosiłam tatę. -Decyzję podejmę w czasie wakacji.
-Przecież to dopiero za pół roku! -zaprotestował ojciec.
-Nieważne -ucięła dyskusję mama. -Na razie Cindy będzie odpoczywać i trenować w domu. Trzeba też pomyśleć o jakiejś nagrodzie za wyniki w nauce. Ale o tym później. Idźcie do siebie dziewczynki -popchnęła nas w stronę schodów.

Stanęłyśmy przed drzwiami do mojego pokoju. Zatrzymałam się z ręką na klamce. Heleny nie było u mnie od miesiąca. Nie wiedziała, co się u mnie zmieniło.
-Zapomniałam ci o czymś wspomnieć -powiedziałam jej. -Zrobiłam ostatnio mały remont. Przygotuj się na niespodziankę -Otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. Helena zaczęła krzyczeć wniebogłosy.
-Kocham cię, mój ty Kopciuszku!*- rzuciła mi się na szyję.
-Czyli podoba ci się mój nowy wystrój? -spytałam, udając głupią. Wiedziałam, że z miejsca pokocha mój pokój. Na podłodze z jasnego drewna leżał dywanik z motywem tęczy. Przy oknie wisiały podobne zasłony. Ściany z pomocą mamy przemalowałam na biało. Jedną z nich pokrywały prawie w całości wycinki z gazet. Na drugiej widniały plakaty. Pozostałe ściany były puste. Czekały na większą ilość wycinków i plakatów naszego ulubionego zespołu (przepraszam, boysbandu) The Wanted.
Helena podbiegła do ściany z plakatami i przytknęła policzek do miejsca, w którym znajdowała się głowa Nathana.
-Nejfan!!! -wykrzyknęła. Zaczęła skakać radośnie po całym pokoju. -Co zrobisz z pozostałymi ścianami? -spytała, kiedy już się uspokoiła.
Może namalujesz chłopaków naturalnej wielkości -zaproponowałam przyjaciółce. Pokiwała głową. Helena miała nadzwyczajny talent plastyczny. Uwielbiała malować. Wiedziałam, że się zgodzi.

Wsadziłam do odtwarzacza płytę "Battleground" i ustawiłam na odtwarzanie losowe. Włączyłam netbooka.
-Chodź tutaj! -zawołałam Helenę, która wykonywała dzikie pląsy po całym pokoju w rytm "Invincible". Dziewczyna opanowała się i usiadła obok mnie na łóżku. Zaczęłyśmy przeglądać internet. Po obowiązkowej wizycie na Facebooku i Twitterze weszłyśmy na thewantedgreece.com. Znalazłyśmy tam nowego posta o następującej treści:

Witajcie
Mamy dla was konkurs z nagrodami. Zróbcie pracę na temat: "Mój świat i The Wanted"
Do wygrania  3 wejściówki VIP na koncert The Wanted w Londynie + bluzy The Wanted Greek Fanmily
Dozwolone są: filmy, prace pisemne i plastyczne. Wysyłajcie wszystko na naszego maila : thewantedgreece@gmail.com
Na prace czekamy do 12.02.
Filmy nie mogą trwać więcej niż 15 minut.
Jeżeli tworzycie pracę plastyczną, przyślijcie jej zdjęcie.
Jedna osoba może przysłać maksymalnie jedną pracę.
Nie róbcie wypieków, bo jestem na diecie.
Valia

Spojrzałyśmy na siebie nawzajem.
-Wchodzę w to -powiedziała Helena. -Namaluję chłopaków na twojej ścianie i wyślę. Może być? -spytała.
-Oczywiście -odparłam. -Mam nadzieję, że wygrasz.
-Mówisz tak, jakbyś nie zamierzała brać udziału -zdziwiła się Helena.
-Bo nie zamierzam.
-Jak to? Dlaczego?
-Bo nie mam pomysłu -odpowiedziałam. -Nie jestem dobra w takich rzeczach.
-Ale ja mam pomysł na ciebie -zaprotestowała Helena. -Zrobiły filmik z twoimi gimnastycznymi sztuczkami. Pomogę ci przy nagrywaniu. Co ty na to? -zaproponowała. Myślałam przez chwilę.
-Dobrze -zgodziłam się.Właściwie nie mam nic do stracenia. -Pewnie i tak nie wygram.
-Wygrasz na pewno -zaprotestowała Helena. Nie miałam siły się z nią kłócić.
-------------------------------------------------------------------------------------------
* Główna bohaterka ma na imię Cinderella, co po angielsku znaczy "Kopciuszek".

czwartek, 5 kwietnia 2012

1. I'm running out of patience

Nad miastem zachodziło słońce. Fioletowe promienie kładły się na ośnieżone szczyty. Słońce oświetlało jego jasne włosy. Podszedł bliżej i wziął mnie za rękę. Patrzyłam uważnie na jego twarz, słysząc jedynie nienaturalnie szybkie bicie mojego serca. Zapomniałam wszystkich słów poza jednym, które przez cały czas powtarzałam w myślach. Nial. Nial. Nial. Przysunęliśmy się do siebie jeszcze bliżej, a wtedy...

-It's Wanted Wednesday!

Otworzyłam oczy, a moim oczom ukazał się biały sufit. Kilka razy szybko zamrugałam.
-It's Wanted Wednesday!- usłyszałam ponownie. Wyłączyłam budzik. Odrzuciłam kołdrę i usiadłam na łóżku. Wednesday, czyli dzisiaj środa.
-Czemu patrzysz żabko zielona...... -wymamrotałam. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej kremowe legginsy i cytrynowożółtą tunikę. Zabrałam wszystko do małej łazienki.

Biorąc prysznic, zastanawiałam się, jak spożytkować dzisiejszy dzień. Po śniadaniu pomogę mamie sprzątać pensjonat, potem trochę potrenuję. Odcinek ukaże się pewnie koło piątej. Obejrzę go, a potem zadzwonię do Heleny. Porównamy wrażenia. Później... A czym ja się właściwie przejmuję? Przecież już nic nie muszę. Skończyłam poranną toaletę i tanecznym krokiem zeszłam na dół.

W kuchni zastałam tatę siedzącego przy stole i mamę przypalającą coś na kuchni. Podeszłam do ojca i objęłam od tyłu.
-Cześć wam -powiedziałam radośnie, zajmując miejsce obok taty.
-Dzień dobry, Cindy -odparł. -Jak się spało?
-Świetnie -skłamałam. Nie miałam serca martwić go swoimi snami. Chciałam nacieszyć się wspólnymi chwilami z tatą. Christos Zaimis był oddanym ojczyźnie członkiem parlamentu. Większość czasu spędzał w Atenach, pracując nad różnymi projektami mającymi za zadanie wyciągnąć nasz kraj z kryzysu ekonomicznego, który moje przyjaciółka Helena nazywała po prostu "czarną dupą". Nie mogłam tak po prostu powiedzieć im (tacie i mamie- wiecznie roztargnionej hipisce, która nie potrafiła poradzić sobie w "tym kapitalistycznym więzieniu znanym szerzej jako USA", więc założyła pensjonat na niezamieszkanym krańcu Antiparos), że wciąż wspominam tamtą zimę. Nie zrozumieliby. Musiałam udawać, ze wszystko jest w porządku. -Co robicie?
-Naleśniki -powiedziała mama, pokazując talerz, na którym spoczywały cienkie placki. -Skusisz się?
-Dziękuję, mamo, ale nie skorzystam. Dziś środa, pamiętasz?
-Rzeczywiście -mama postukała się w czoło. -Co my teraz zrobimy?
-Zjem coś innego -odparłam. -Dam sobie radę. Nie krępujcie się -wsadziłam głowę do lodówki. -Zrobię jajecznicę.

Gdy skończyliśmy jeść, tata wyprostował się i spojrzał na mnie poważnie.
-Dzisiaj odbieram twoje wyniki -powiedział.O nie. Nie. Nie. Zupełnie zapomniałam.
-Mogę pojechać z tobą? -poprosiłam. -Wpadnę do Heleny. Chciałabym, żeby była przy mnie, gdy je otworzę.
-Dobrze -westchnął ojciec. Nie lubił jeździć ze mną samochodem, bo zawsze ustawiałam w odtwarzaczu "A good day for love to die" na maksymalną głośność. Nic nie poradzę, że ta piosenka kojarzy mi się z podróżami. -Chcesz zaprosić ją na noc?
-Tak -potwierdziłam od razu. Uwielbiałam moich rodziców za to, że tak doskonale mnie rozumieli. Przecież musiałam mieć z kim świętować, albo się smucić.
-To zadzwoń do niej -powiedział tata. -Jak będziesz gotowa to pojedziemy. Mam do załatwienia parę spraw na mieście. Pewnie zajmie mi to cały dzień.
Wyszłam z kuchni i udałam się w stronę biura mamy, w którym stał telefon stacjonarny. Nie miałam komórki. Tu, na wyspie nie była mi potrzebna. Wybrałam numer, który znałam na pamięć.
-Halo -starsza siostra Heleny, Toula odebrała po pierwszym sygnale.
-Hej, tu Cindy -powiedziałam. -Jest Helena?
-Nie, ale przekażę jej i rodzicom, że wpadniesz do nas i znów ją porwiesz na noc. Bo po to dzwonisz, prawda? -odparła złośliwie. Odnosiłam wrażenie, że jest zazdrosna o naszą przyjaźń.
-Bardzo ci dziękuję -odparłam grzecznie mimo wszystko. -Do zobaczenia.
Odłożyłam słuchawkę i zaczęłam szykować się do wyjścia.