Ludzie, którzy wierzą w bajki

środa, 25 lipca 2012

Polish TW Fanmily Tree

Wczoraj usiłowałam wytłumaczyć Tyldzi nasze drzewo genealogiczne i prawie się w nim zgubiłam. Żeby było łatwiej, stworzyłam to coś poniżej. To nie jest cale drzewo, będę je uzupełniać wraz z upływem czasu.

czwartek, 12 lipca 2012

6. She aims a smile with a safety off, and she's not afraid to use it

Helena wrzeszczała tak głośno, że aż musiałam wyłączyć dźwięk w laptopie. Bałam się, że przestraszy moich rodziców.

Cindy_xyz: Co ty sobie wyobrażasz? Zachowuj się jak cywilizowany człowiek.
Lena_TW: Hurrrrrrrrra!!! Wygrałyśmy!!!!!
Cindy_xyz: My?
Jak to?
Zaraz, zaraz.
Zmieniłaś nicka!
Wygrałyśmy! Obie!
Lena_TW: tak, tylko, ze ty się z nimi spotraks, a ja nie :/
*że
*spotkasz
Cindy_xyz: Szkoda :(
Lena_TW: mamy jeszcze 1 problem.
rodzice
w życiu mnie nie puszczą :(
Cindy_xyz: Nie martw się. Coś wymyślimy.
Lena_ TW: a masz jakiś pomysł?
zw
Toula na horyzoncie
Cindy_xyz: ok
Ja w tym czasie pomyślę.

Siedziałam i czekałam, aż Helena pozbędzie się swojej siostry. Moi rodzice bez problemu zgodziliby się na podróż do Londynu, ale Dounasowie byli nadopiekuńczy wobec swojej młodszej córki. Wiedziałam, że się o nią troszczą, ale Helena widziała to inaczej. Czuła się ograniczana przez rodziców. W takich przypadkach nie zazdrościłam jej rodzinki.Czasami miała z nią naprawdę ciężko.
To nie był jednak czas na takie rozmyślania. Musiałam pomóc przyjaciółce. Co takiego mogłoby przekonać państwa Dounas, że wycieczka na drugi kraniec Europy tylko po to, żeby zobaczyć "pięciu nie do końca dojrzałych chłoptasiów", jak mawiała jej mama, jest naprawdę dobrym pomysłem?

***

-Co się stało, że tak krzyczysz? - spytała Toula, wchodząc do mojego -przepraszam, naszego -pokoju. Dziwne. Żadnego "Co tu się k**wa dzieje?". To nie w jej stylu.
-Nic -Szybko przełączyłam się na pulpit. Nie chciałam, żeby coś wywęszyła.
-To dlaczego wrzeszczysz jak opętana, a kiedy przychodzę w dobrej wierze, ukrywasz przede mną prawdę?
-Ty? W dobrej wierze? -prychnęłam. -Przecież ty zawsze coś knujesz.
-Nie tym razem -pokręciła głową. -Mam dość. Chcę się pogodzić. Naprawdę -wyciągnęła rękę.
Spojrzałam jej prosto w oczy. Nie poruszyła się, choć zazwyczaj unikała kontaktu wzrokowego. Odniosłam wrażenie, że mówi szczerze, że jest gotowa zakończyć wszystkie snute przeciwko mnie intrygi i kłamstwa, że chce się pogodzić.
To przecież niemożliwe. Ona zaczęła tą wojnę i nigdy przedtem nie chciała jej zakończyć. To ona knuła przeciwko mnie i niecnie wykorzystywała swoją uprzywilejowaną pozycję w domu. Była córeczką tatusia, która "przypadkiem" trafiała na dowody mojego "złego zachowania" i "młodzieńczego buntu". Nie mogła się tak nagle zmienić. Chyba.
Chyba, że naprawdę miała dość. Może mieszkanie z dala od domu choć trochę ją zmieniło. Może nawet się za mną trochę stęskniła. Może...
Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
-Serio? -chciałam się upewnić.
-Serio, serio -powiedziała. -Nie widzisz tego w mych zacnych paczadełkach?
W tym momencie poddałam się. Wstałam z krzesła i podeszłam dwa kroki. Rzuciłam się Touli na szyję.
-Oj tam, oj tam -mruknęła, wyplątując się z mojego uścisku. W jej oczach błysnęły łzy. -To przecież nic wielkiego. Takie tam siostrzane porozumienie po latach -roześmiała się. Wróciłam myślami do początków naszej "wojny". Zaczęła się chyba wtedy, kiedy  szykowałam się z Cindy na ten obóz zimowy w Kanadzie pięć lat temu. To miały być moje pierwsze ferie z dala od Touli, a ona nie chciała pozwolić mi jechać.
I wtedy mnie olśniło.
-Nigdy nie chodziło ci o mnie, prawda? -spytałam. -Byłaś po prostu zazdrosna o Cindy.
-Nadal jestem, kocie -odpowiedziała. -Ale może w końcu powiesz mi, co cię tak zbulwersowało?
Od razu wszystko jej opowiedziałam.
-Cóż, nie będzie ławo- -stwierdziła po chwili zastanowienia. -Ale na pewno zaraz coś wymyślimy.
-Cindy czeka, aż się odezwę -przypomniałam sobie. Włączyłam Skype'a i zadzwoniłam do przyjaciółki.
***
 
Śpiewałam właśnie drugą zwrotkę "Last to know", kiedy zadzwoniła Helena. Natychmiast się uciszyłam i odebrałam.
-Hej, co tak długo? -spytałam i spojrzałam na ekran. Zatkało mnie. Obok Heleny siedziała Toula. O co tu chodzi? -Czy... coś mnie ominęło?
-Nie, nic takiego. Po prostu pomagam mojej siostrze -powiedziała Toula. -Nie martw się. Ciebie nadal nie lubię.
-A...ha -wykrztusiłam w końcu. -Wpadłyście na jakiś pomysł?
-Liczyłam na ciebie -powiedziała Helena.
-I nie się nie przeliczyłaś -odpowiedziałam z uśmiechem. Wyjaśniłam dziewczynom mój plan (trochę zmodyfikowany - ze względu na obecność Touli). Od razu zabrałyśmy się do jego realizacji.

Zeszłam na dół. W salonie zastałam rodziców. Oglądali telewizję. Od razu przedstawiłam im moją prośbę. Tata trochę się wahał, ale mama pomogła mi go przekonać. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Dounasów.
-Co ja właściwie mam im powiedzieć? -zapytał tata przed wejściem.
-Mnie się pytasz? To ty jesteś politykiem. -odpowiedziałam.
Drzwi, jak zwykle były otwarte. Weszliśmy do środka. W salonie zastaliśmy państwa Dounas. Oglądali coś w telewizji. Przywitaliśmy się i tata powiedział, że chce porozmawiać z całą rodziną. Dounasowie zawołali Helenę i Toulę, które przyszły po chwili. Usiadłam obok nich na kanapie. Tata zaczął swoją przemowę.
-Jak pewnie wiecie, Cindy zaliczyła końcowe egzaminy w semestrze jesiennym* -zaczął. -W nagrodę ufundowaliśmy jej z żoną dwutygodniową wycieczkę do Londynu. Oczywiście, będę jej towarzyszył -zastrzegł, widząc skonsternowaną minę pani Dounas. Zmarszczyłam brwi. Nie miałam pojęcia o żadnej wycieczce. -Wiem jednak, że Cindy nie chciałaby słyszeć o żadnym wyjeździe, gdyby odbywał się on bez Heleny. Dlatego przywiozłem ją tutaj,nic nie mówiąc, z nadzieją, że pomoże mi namówić państwa, aby na te dwa tygodnie powierzyli córkę mojej opiece -powiedział.
Państwo Dounas popatrzyli na siebie skonsternowani. Helena i Toula udawały zaskoczone. Ja nie musiałam. Naprawdę mnie zatkało, kiedy usłyszałam o dwutygodniowej wycieczce. Do Londynu! To było moje największe marzenie.
-Wszystko pięknie, ale... -powiedział niepewnie pan Dounas. -Helena jeszcze nie skończyła szkoły. Musi uczyć się do egzaminów końcowych.
-Tato, nie martw się -wtrąciła się Toula. -Pomogę jej. No co? -spytała, widząc zdziwione miny swoich rodziców. Pewnie nie słyszeli o ich pojednaniu. -To moja siostra.
-Przepraszam pana -matka Heleny odzyskała głos. -Bardzo dziękujemy za propozycję, ale nie możemy sobie na to pozwolić. Nie mamy pieniędzy -spojrzała w naszą stronę. -Przykro mi, dziewczynki.
-Ależ to żaden problem -powiedział tata. -Wszystko jest już zapłacone. Helena musi tylko spakować walizki.
Tym razem wszyscy Dounasowie spojrzeli na niego z zaskoczeniem.
-No nie wiem -powiedziała pani Dounas. -Nie możemy decydować pod wpływem chwili. Przedyskutujemy to i odezwiemy się jeszcze dzisiaj.
-Nie ma problemu -powiedziałam, czując, że matka Heleny mięknie. -Proszę dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy.

Dwie godziny później siedziałam na dywanie z komputerem na kolanach i czytałam opowiadania fanek The WANTED. Niektóre z nich były naprawdę świetne. Zazdrościłam ich autorkom talentu do przelewania swoich myśli na papier. Co prawda, miałam kiedyś bloga, ale usunęłam go po kilku notkach.
Kiedy nadrobiłam wszystkie zaległości na Bloggerze, zajrzałam na Twittera. Miałam 7 nowych tweetów. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się post od Heleny o następującej treści:

Lena_TW: Londynie, strzeż się! NADCHODZIMY!!! @Cindy_xyz jesteś najlepsza!!!

Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Rodzice Heleny pozwolili jej jechać! Miałam ochotę skakać i tańczyć z radości.
Właśnie to robiłam (w rytm Invincible), kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Wyłączyłam muzykę.
-Proszę -powiedziałam. Drzwi się otworzyły i wszedł  tata.
-Właśnie dzwoniła do mnie pani Dounas. Powiedziała, że Helena może jechać -podeszłam do taty i przytuliłam go mocno.
-Dziękuję -wyszeptałam wzruszona. -Jesteś aniołem.
-Raczej nie -odpowiedział. -Anioł nie musiałby uciekać się do takich sztuczek -uśmiechnął się, przytulił mnie i wyszedł z pokoju.

Wróciłam do komputera i zobaczyłam, że dostałam od Heleny prywatną wiadomość. Brzmiała tak:

Lena_TW: Mam proźbę
*prośbę
jak już tam pojedziemy to mów do mnie Lena, dobrze???




________________________________________________________________________________________


* Nie wiem, jak wygląda system edukacji w Grecji, więc wymyśliłam, że egzaminy końcowe (coś w rodzaju naszej matury) zdaje się na koniec lata (wrzesień - początek roku szkolnego), jesieni (grudzień), zimy (marzec), wiosny (czerwiec), albo następnego lata (wrzesień kolejnego roku szkolnego), wybór należy do zdającego.




Ufff, skończyłam. Od ostatniego rozdziału minęły całe dwa miesiące. Aż mi głupio, że to tyle trwało.Myślałam już, że dzisiaj nie skończę, ale się udało. Powoli zbliżamy się do właściwej akcji. Mam nadzieję, że następny rozdział Waz zaskoczy.
Ten rozdział dedykuję:

Willow - mojej siostrze, która wytrwale dopominała się o rozdział. Dziękuję za motywację.

Wariatce - mojej drugiej siostrze. Dziękuję, że zaopiekowałaś się dziećmi. Gdyby nie Ty, nie udałoby mi się go dzisiaj dodać.


Moim trzem córkom: Oluś, Crystal i Jessie - Nie wiedziałam, że bycie matką jest takie fajne!


Do następnego rozdziału!