Ludzie, którzy wierzą w bajki

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

7. The sun goes down, the stars come out and all that counts is here and now.


-Cindy, zamawiam jedzenie do pokoju. Chcesz coś? -usłyszałam, przeglądając się w łazienkowym lustrze. To Helena -przepraszam, Lena -wołała z drugiego końca hotelowego apartamentu, w którym mieszkałyśmy. Tata zajmował mniejszy, tuż obok nas. Przez cały czas załatwiał jakieś sprawy na mieście, więc właściwie mogłyśmy robić, co chciałyśmy. Od czterech dni, czyli od chwili naszego przylotu do "Londka", uzbrojone w plan miasta i nowiutką kartę kredytową bez miesięcznego limitu wydatków poznawałyśmy brytyjską stolicę. -Kopciuszku? Jesteś tam? -dopytywała się przyjaciółka. Otworzyła drzwi i wparowała do łazienki.
-Hej, tak się nie robi -powiedziałam urażonym tonem. -Masz własną łazienkę.
-Ale w twojej jest fajniej -odparła, sadowiąc się wygodnie na zamkniętej klapie od sedesu. -Poza tym, zadałam ci pytanie -dodała, zakładając nogę na nogę.
-Dziękuję, nie jestem głodna -powiedziałam.
-Za późno -Helena wstała i ściągnęła mi ręcznik z włosów. -Zamówiłam dwie duże pizze. Ktoś musi to zjeść.
-Poradzisz sobie. Zawsze jesz za dwoje -powiedziałam.
-Nie śmiej się ze mnie. Śniadanie było z pięć godzin temu -wzięła do ręki szczotkę i zaczęła mnie delikatnie czesać.
-Ale zanim poszłam myć włosy, ty pochłonęłaś dwie paczki chipsów, pudełko orzeszków ziemnych, trzy Snickersy i czekoladę -powiedziałam. Dziewczyna odłożyła szczotkę na półeczkę pod lustrem.
-Pamiętasz dokładnie co jadłam? Czy ty przypadkiem nie próbujesz mnie kontrolować? -wzięła się pod boki.
-Ależ oczywiście, że nie... Heleno –odparłam, chcąc jej dopiec. W odpowiedzi przyjaciółka złapała mokry ręcznik i zaczęła mnie nim okładać. -Za co to? -pisnęłam.
-Za Helenę -wysyczała.
-Ale dlaczego nie chcesz, żeby nazywać cię po imieniu? -zapytałam z miną niewiniątka.
-Hm, pomyślmy... -odłożyła ręcznik. -Może dlatego, że nienawidzę swojego imienia?
-A od kiedy? -zdziwiłam się. Nigdy mi o tym nie mówiła. -I dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
-Od zawsze. Nie rozmawiałam z tobą o tym, bo zawsze kiedy chciałam zacząć temat, działo się coś ważniejszego.
-Czyli co? -nie rozumiałam. Jeśli miała jakiś problem, zawsze mogła ze mną porozmawiać.
Lena tylko się skrzywiła.
-Nieważne. Nie chcę o tym rozmawiać. Możesz zrobić to, o co proszę? -zrobiła minę kota ze Shreka.
-No dobrze -wywróciłam oczami.

Rozległo się pukanie do drzwi. Przyszedł dostawca z pizzą. Podzieliłyśmy się nią w stosunku 4:12. Kiedy skończyłyśmy, każda z nas poszła do swojej łazienki. Nadszedł czas, żeby przygotować się na najlepszy wieczór w naszym życiu - koncert The WANTED. Założyłam białe trampki jasnoniebieskie rurki, białą bluzkę z flagą Wielkiej Brytanii i bluzę Greek TW Fanmily. Związałam włosy w ciasny kok, umalowałam się delikatnie i byłam gotowa.

***

Bramka w metrze rozstąpiła się przed nami. Wciąż nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Na Antiparos nie rozprzestrzenił się jeszcze bardzo zacny wynalazek, jakim jest fotokomórka.
Minęłyśmy bramkę i weszłyśmy na ruchome schody. Cindy stanęła po mojej lewej stronie. Wkurzyłam się, kiedy to zobaczyłam.
-Co ty robisz??? -krzyknęłam. Cofnęłam się o jeden schodek. -Tu się stoi! -złapałam ją od tyłu i przesunęłam w prawo. -Tu się idzie! -wskazałam lewą stronę schodów. -Zachowujesz się jakbyś nigdy nie była w mieście!
-A ty byłaś? -uniosła jedną brew. Zawsze zazdrościłam jej, że to potrafi.
-Byłam na Paros -to trochę większa od Antiparos pobliska wyspa.
-Ale tam nie ma schodów ruchomych -zaprotestowała Cindy.
-Oj tam, oj tam -wzruszyłam ramionami. Dobrze, że nie wyliczyła mi wszystkich swoich wyjazdów. Wtedy zabrakłoby mi argumentów.

Byłyśmy już na peronie. Akurat przyjechał nasz pociąg. Władowałyśmy się do niego. Po kilku stacjach wysiadłyśmy. Mam lekką klaustrofobię, więc kiedy wyszłyśmy z podziemi, odetchnęłam z ulgą. Po kilku minutach spaceru przesiadłyśmy się z "autonóg" do autobusu. Wdrapałyśmy się na przednie siedzenia w górnej części pojazdu. Spojrzałam w niebo. Ganiały się po nim małe szare chmurki. Trochę mnie to przestraszyło.
-A co jak będzie padać? -zapytałam Cindy.
-Nie będzie.
-A jak będzie? -spytałam znowu. Chyba po raz pierwszy to ja byłam tą, która się zamartwia. Zazwyczaj to ja pocieszałam Cindy. To dlatego, że nie chciałam, żeby coś zepsuło najpiękniejszy wieczór w naszym życiu.
-Oj tam, oj tam -wzruszyła ramionami.
-Nie zabijaj jednorożców! –krzyknęłam i od razu poprawił mi się humor. Co prawda, nie spotkam chłopaków z The WANTED, ale przynajmniej zobaczę ich na żywo. Parę tygodni temu bym w to nie uwierzyła.
Autobus skręcił. Jechał teraz równolegle do Tamizy. Spojrzałam przed siebie. Słońce właśnie pochylało się nad jakimś dalekim mostem. Wyglądało tak, jakby uciekało przed naszym autobusem.
Zatkało mnie. To był najpiękniejszy widok w moim życiu. A przecież na Antiparos widziałam mnóstwo zapierających dech w piersi wschodów i zachodów słońca. A jednak znalazło się coś piękniejszego. Poczułam, że muszę to uwiecznić. Postanowiłam, że zajmę się tym zaraz po powrocie z koncertu.
Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć, co robi Cindy. Z pochyloną głową i zmarszczoną twarzą przyglądała się swoim paznokciom. Pewnie była zdenerwowana spotkaniem z chłopakami. Wcale jej się nie dziwiłam.
-Ej, Cindy, pacz! –klepnęłam ją w ramię. –Gonimy słońce!
Uśmiechnęła się.

***

Przed stadionem, na którym miał odbyć się koncert zgromadził się spory tłum. Więcej ludzi w jednym miejscu widziałam chyba tylko podczas kwalifikacji olimpijskich. Ludzie krążyli między stoiskami z gadżetami dla fanów w atmosferze radosnego podniecenia. Między drzewami ulokowała się grupa bębniarzy, którzy jeszcze bardziej nakręcali atmosferę.
-O rany! Tu jest świetnie! –Lena wykrzyknęła mi do ucha. –Czuję się jak zahipnotyzowana!
-Zahipnotyzowana przez bębny –zażartowałam.

Wepchnięte w tłum przeciskałyśmy się wraz z prądem. Nagle, mój wzrok zatrzymał się na bramce z napisem: „Tylko VIP”. Trąciłam Lenę łokciem.
-To chyba mój przystanek –powiedziałam. W odpowiedzi przyjaciółka objęła mnie z całej siły.
-Mam prośbę –powiedziała.
-Autograf Nathana? –spytałam. Zdziwiłam się, że wcześniej nie suszyła mi o to głowy. –Nie ma sprawy.
-Dziękuję. Nikt nie ma wspanialszej przyjaciółki niż ja –powiedziała. Cmoknęła mnie w policzek i weszła w tłum.
Stanęłam w niezbyt długiej kolejce do wejścia i poczułam, że ktoś klepie mnie w ramię. Natychmiast się odwróciłam. Moim oczom ukazała się średniego wzrostu dziewczyna z nadwagą, jasnobrązowymi włosami i uśmiechem odsłaniającym dziąsła.* Wydała mi się dość sympatyczną osobą.
-Pochodzisz z Grecji? –zapytała. Oczywiście, po grecku.
-Tak –odpowiedziałam. –Skąd wiedziałaś? -Dziewczyna się uśmiechnęła.
-Poznałam po twojej bluzie –powiedziała. Zauważyłam, że ma na sobie taką samą. –Wygrałaś ją w konkursie. I bilet też, prawda?
-Tak. Jestem Cindy –wyciągnęłam do niej rękę.
-Alesha –uścisnęła ją. –To ty wygrałaś?
-Tak, ja –uśmiechnęłam się niepewnie.
-Gratuluję –powiedziała i przytuliła się do mnie. Nie byłam tym specjalnie zachwycona. Czułości znosiłam jedynie ze strony (He)Leny.

Rozmawiałyśmy jeszcze przez parę chwil. Dowiedziałam się, że Alesha mieszka w Atenach, kocha muzykę i frytki, a do Londynu przyjechała z mamą. Kiedy znalazłam się druga w kolejce do bramki, wsadziłam rękę do kieszeni, żeby wyjąć bilet. Była pusta. Zdziwiłam się, bo doskonale pamiętałam, że wkładałam do niej bilet. Nie mógł wypaść, bo była zasunięta na suwak. Sprawdziłam we wszystkich innych kieszeniach. Nigdzie nie było biletu.
-Jak to się stało? –wyszeptałam w zdumieniu.
-Wszystko w porządku? –zapytała Alesha. Nie miałam siły wyjaśniać jej, co się stało.
-Zaraz wracam –powiedziałam i zaczęłam przepychać się przez tłum w bezsensownej nadziei, że gdzieś znajdę swoją zgubę.

----------------------------------------------------------------------
 *Tak, to opis mnie (chociaż uważam się raczej za ciemną blondynkę, postronna osoba może tego nie zauważyć).

Kolejny rozdział z serii długich i ważnych. Mówiłam, że będzie najgorszy koszmar TW Fanmily? To macie.

Rozdział dedykuję trzem niesamowitym osobom:
mojej siostrze Adze (Dziękuję Ci za wszystko), wariatce (Ziemniak, wróć!) i willow (pisałam ten rozdział z myślą o Tobie). To Wy sprawiacie, że się uśmiecham.

Dziękuję też wszystkim, którzy tu zaglądają. Gdyby nie Wy, nie byłoby ponad 1900 wyświetleń.

Wszystkich czytających (i nie tylko) zapraszam także na "Wampiryzm dla początkujących" (już wkrótce) i Amazing Arts.